Umowa o ukraińskich minerałach ziem rzadkich nabrała ostatecznego kształtu. Podpisali ją ostatecznie Sekretarz Skarbu Scott Bessent oraz pierwsza wicepremier Ukrainy Julia Swyrydenko. Bessent oświadczył, że „dzisiejsze porozumienie wyraźnie sygnalizuje Rosji, że administracja Trumpa jest zaangażowana w proces pokojowy skoncentrowany na wolnej, suwerennej i dobrze prosperującej Ukrainie w długoterminowej perspektywie”. Można powiedzieć, że konkluzja dotycząca istoty umowy zawiera się w haśle „America first”. A to z tego powodu, że USA otrzymuje pierwszeństwo w wydobyciu strategicznych minerałów z Ukrainy, w tym ropy naftowej, gazu, uranu, litu, metali ziem rzadkich, złota i innych cennych zasobów. Drugą przesłanką wskazującą na realizację trumpowskiego hasła jest fakt, że amerykańskie firmy otrzymują ulgi podatkowe, swobodę wypłacania zysków w dolarach i ochronę przed zmianami w ukraińskim prawie, a także pierwszeństwo w uzyskiwaniu licencji i uczestnictwie w projektach publiczno-prywatnych.
Ameryka ponad wszystko
Wyraźnie więc widać jaka jest cena tego, że prowadziło się w ostatnich kilkunastu latach antyrosyjską politykę „na zderzenie”. Najpierw pozwolono krajowi się wykrwawić, wysuwając wcześniej na stanowisko prezydenta, kandydata obiecującego doprowadzić do pokoju, a stało się całkowicie na odwrót. Wybuchł konflikt o wiele większy, krwawszy i obecnie Ameryka działa wedle starej sprawdzonej metody, wchodząc na osłabiony teren i wymuszając korzystne dla siebie warunki. Bo do tego Ukraina ma nie opodatkowywać transferów dolarowych i nie blokować amerykańskich wypłat. Umowa do tego ma mieć wyższą moc prawną niż ukraińskie prawo i jest ważna także w przypadku sprzeczności. A jako że obowiązuje zasada „Ameryka ponad wszystko” to Amerykanie mają także prawo pierwokupu w przypadku złożenia korzystniejszych ofert przez inne kraje. Także propozycje kontraktów mają być najpierw oferowane USA. No i co nie dziwne – umowa ma obowiązywać na czas nieokreślony.
Formalna suwerenność
Formalnie wydaje się jakby to Ukraina trzymała lejce w ręku gdyż inne postanowienia umowy głoszą, że podglebie pozostawać ma pod własnością rządu i jest przez niego kontrolowane. A więc ukraiński rząd może teoretycznie określać, co można wydobywać z ukraińskiej ziemi. Do tego obydwa kraje mają tworzyć fundusz inwestycyjny. Ma on być zarządzany wspólnie. Zasilany ma on być wyłącznie z nowych licencji. Do tego struktura majątku narodowego i procesów prywatyzacyjnych ma nie ulegać zmianie. Państwowe korporacje jak Ukrnafta mają pozostać w rękach Ukrainy. Dodatkowo Ukraina nie ma żadnych zobowiązań dłużnych wobec Stanów Zjednoczonych. Żełeński okazuje się nakłonił Trumpa do usunięcia z umowy zapisu o zapłaceniu za wcześniejsze dostawy z zasobów. USA pomóc ma także przyciągnąć dodatkowe inwestycje i technologie. Nowa amerykańska pomoc wojskowa ma być traktowana jako wkład do funduszu, a sama umowa nie może być przeszkodą w przystąpieniu Ukrainy do Unii Europejskiej. Ale nie zawiera ona także gwarancji amerykańskiej pomocy w zakresie bezpieczeństwa.
Odblokowanie sprzedaży broni
Widocznie zgoda Żełeńskiego na podpisanie umowy o minerałach mogła być uwarunkowana tym, że Ameryka odblokowała mu komercyjną sprzedaż broni. Biały Dom poinformował Kongres o zamiarze zezwolenia na eksport broni do Ukrainy poprzez bezpośrednią sprzedaż komercyjną o wartości 50 mln dol. Wcześniej w ramach programu przekazywano broń bezpłatnie. W latach 2015-2023 w ten sposób wysłano na Ukrainę broń o wartości 1,6 mld dol. Trump zawiesił wykonywanie tego programu po swojej inauguracji. Dlatego właśnie Żełeński może pogodzić się z tym, ze broń będzie musiał od tego momentu kupować, ale dzięki temu zyskać na czasie, poprzez kontynuację wojny, przedłużanie swoich rządów, czyli de facto umacnianie swojej dyktatury. A to na pewno może odwodzić w czasie jakiekolwiek marzenia o rzeczywistym zawieszeniu broni, nie mówiąc już o pokoju.