Gorzkie łzy redaktora wojennej gazety nad Ukrainą


Redaktor jednego z najbardziej znanych dzienników prasowych, red. Wojciech Czuchnowski jest strasznie zrozpaczony z powodu najnowszych postanowień, które przedstawił Pete Hegseth – mianowany przez Trumpa Sekretarzem Obrony. A zaproponował on to, co mogło być przecież do przewidzenia w kwestii Ukrainy, a co nie do przyjęcia może być tylko dla typowych polskich, naiwnych mesjanistów, którzy wyznają doktrynę Giedroycia. Ale zapominają o tym, że zastrzegał on jedną rzecz. A mianowicie w przypadku wzrostu nastrojów nacjonalistycznych na Ukrainie należy sprzymierzyć się z Rosją. Ale jednak Wojciech Czuchnowski należy do ścisłego grona pracowników gazety odpowiedzialnej za prowojenną propagandę oraz za podburzanie latami do różnych kolorowych rewolucji. Jak się ostatnio okazało, co nie mogło nawet wywołać żadnego zdziwienia, także właśnie ta gazeta była suto zasilana milionami dolarów z USAID, więc lejące się łzy z oczu red. Czuchnowskiego są zrozumiałe. Tak zgraną płytę widocznie trzeba grać do końca.

Koniec z ukraińskimi mrzonkami

Co tak dogłębnie uderzyło w niebiesko-żółte serce Wojciech Czuchnowskiego, że zrozpaczony zaczął użalać się nad losem „wolnej Ukrainy”? Otóż sekretarz obrony nazwany przez niego w emocjach „wytatuowanym jak recydywista przygłupem” ogłosił że Ukraina nie ma szans na wejście do NATO, co przecież jest czymś logicznym gdyż prowadzi ona obecnie wojnę z państwem do NATO nie należącym, co przecież narażałoby chyba automatycznie całe NATO na wciągnięcie już oficjalne do wojny. Widocznie redaktorowi Czuchnowskiemu jest mało krwi ukraińskiej i chciałby aby upuszczono jeszcze trochę krwi obywateli innych krajów. Straszne poruszenie wywołało też oświadczenie Hegsetha dotyczące tego, ze nie ma możliwości powrotu do stanu sprzed 2014 roku jeśli idzie o granice między Ukrainą, a Rosją. Pytanie jak to sobie pan Czuchnowski wyobraża? Że Putin po prostu zgodzi się aby wycofać się do starych granic, a armia Ukraińska mogłaby sobie ostrzeliwać Rosję rakietami tak aby spokojnie sięgały one głębszych rejonów kraju? Następną mrzonką nad którą rozpaczał pan redaktor była kwestia nie angażowania na Ukrainie wojsk amerykańskich, co też przecież wiązałoby się de facto z wciągnięciem do wojny całego NATO. Do tego jakoś nie zauważył ani wypowiedzi niektórych polityków amerykańskich za czasów faworyzowanej przez liberalny salon prezydentury Bidena, którzy mówili że w wojnie tej nie zginął żaden amerykański żołnierz, bo robią to za ich interesy żołnierze z Ukrainy. Dodajmy do tego – tańsi niż amerykańscy jak powiedział prezydent Duda. No i w końcu też żadnej nowości nie usłyszeliśmy o tym, że Amerykanie nie mają zamiaru ponosić większości kosztów finansowania sojuszu.

Romantyczne emocje zamiast rozumu

Piszący do wojennej gazety zrozpaczony redaktor nie mógł rozpocząć swojego wpisu na platformie X od romantycznych, emocjonalnych słów o tym że umarła nadzieja Ukrainy oraz co bardzo typowe jest dla polskiej przestrzeni medialnej – została ona zdradzona. Tak jak Polska w Teheranie bądź Kaczyński o świcie. „Zdrada” to słowo klucz. Tak jakby Czuchnowski urodził się wczoraj i nie widział całego procesu dotyczącego Ukrainy przez de facto ostatnie 21 lat. Bo przecież wtedy podjęto pierwszą, udaną próbę zakwestionowania wyników wyborów, a wojna jest następstwem prób przeciągnięcia Ukrainy na stronę zachodnią i użycia ją jako tarana w wojnie z Rosją. A to że podjęto takie decyzje nie są wynikiem zdrady, ale handlowego podejścia ekipy Trumpa, który do tego nie jest prezydentem Ukrainy, ale Stanów Zjednoczonych i wywalczył sobie zwrot poniesionych kosztów w wysokości 500 mld dolarów w naturze czyli poprzez oddanie mu tego co jest pod ziemią. Natomiast „zdrada” i „nadzieja” to słowa ze słownika życia towarzyskiego, a nie polityki amerykańskiej, która zawsze kierowała się swoim interesem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post