Były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski udzielił wywiadu w najnowszym numerze “Do Rzeczy” Ryszardowi Gromadzkiemu. Rozmowa została przeprowadzona przy okazji dwóch ważnych tematów, które przewijają się przez Polskę. Pierwszym z nich była ustawa o wygaszeniu branży hodowców zwierząt futerkowych. Przeprowadzający wywiad przypomina wypowiedź Ardanowskiego, że taka ustawa będzie pierwszym krokiem do zniszczenia hodowli zwierząt gospodarskich w Polsce. Ten potwierdza, że odpowiednie przepisy prawne mogą zabronić hodowli jakiegoś gatunku zwierząt. Do tego opakowuje się to argumentami etycznymi. Norki natomiast są zabijane w najbardziej humanitarny sposób. Zaznacza on, że najważniejszym problemem w tej kwestii jest brak zapewnienia ze strony rządu rekompensaty do hodowców w wysokości 100 proc. Propozycja wynosi 25 proc. rekompensaty i to w przypadku rezygnacji na początek obowiązywania ustawy, bo w późniejszym czasie hodowcy nie dostaną nic.
Dwa powody
Były członek PiS powiedział, że dwa powody kierowały jego decyzją o sprzeciwie wobec tej ustawy. Pierwszym z nich jest ingerencja państwa w prawo dysponowania własnym majątkiem obywateli. Drugim powodem jest to, że dotyczy motywów pomysłodawców ustawy. A ci napisali wprost, że ustawa rozpoczyna proces zmian gospodarczych w polskim rolnictwie. Jak zaznaczył zmiany można rozpocząć od zwierząt futerkowych, gdyż w tej sprawie można łatwiej manipulować opinią publiczną, tłumacząc, że tego nie jemu, a futra to fanaberia. Ale kolejnym krokiem może być zakaz hodowli drobiu, a później uboju cieląt. Oprócz tego podniesiono ważny temat, że ustawa jest uznawana za lewicową, co też tak naprawdę jest pomyleniem pojęć przez autora wywiadu, a głosowało za nią ponad 100 parlamentarzystów PiS. Należy raczej przypomnieć, że Jarosław Kaczyński twierdził, że oni są “prawdziwymi patriotami”. I ci prawdziwi patrioci niszczą kolejną branżę w Polsce.
Cały czas za prezesem
Pomimo listu, który skierował były minister do kolegów z PiS, tylko część wzięła argumentację którą w nim wyłożył i zagłosowała w liczbie 55 posłów przeciwko jej wprowadzeniu. Jednak większość zagłosowała tak jak zalecił prezes Kaczyński. Zarzucił samemu prezesowi infantylne podejście do tematu. Takie decyzje wykopują jego zdaniem coraz większe rowy między PiS, a elektoratem wiejskim. To głosowanie pokazało, że nie wyciągnięto żadnych wniosków z głosowania nad tzw. piątką dla zwierząt. Konsekwencje ustawy będą także poważne dla utylizacji odpadów z drobiu oraz ryb. Dotychczas te odpady były w całości używane jako pasza dla nutrii. Po wejściu w życie zakazu odpady te będą trafiać do pieców w zakładach utylizacyjnych, przejętych przez niemiecką firmę Saria. Niemiecki koncern przejął te zakłady kilka lat temu, gdy tylko zaczęto mówić o zamykaniu firm futrzarskich w Polsce. A zysk z odpadów wynosi rocznie 1-1,5 mld zł rocznie. To ma zdaniem Ardanowskiego spowodować wzrost cen ryb oraz drobiu, gdyż Ci będą musieli zapłacić za utylizację firmom, a wcześniej dawali to jako paszę dla norek.
Europa oszalała
Drugim istotnym tematem w wywiadzie była sprawa importu żywności na podstawie umowy z Mercosur oraz umowy Unii Europejskiej z Ukrainą. Rozmówca został zapytany czy wiązać się to może z utratą przez Polskę samowystarczalności żywnościowej oraz bezpieczeństw żywnościowego. Stwierdził on w odpowiedzi, że Europa oszalała, gdyż jak można jego zdaniem wyżywienie prawie 500 mln populacji, powiększającej się z powodu napływu imigrantów, uzależnić od żywności zewnętrznej, pochodzącej z Ameryki Południowej czy Ukrainy, a może i Rosji, gdyż firmy niemieckie chcą z Rosją handlować żywnością? Zapytuje on jak można uzależnić proces dostaw żywności od chimerycznych dostaw zewnętrznych? A przecież pandemia czy wojna na Ukrainie pokazały, że łatwo jest zerwać łańcuchy dostaw. Podstawą jest więc własne rolnictwo, dobre, nowoczesne, produktywne, które może zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe. Natomiast Unia Europejska je niszczy.
A może to nie głupota?
Jan Krzysztof Ardanowski zwraca uwagę na to, że może tego typu decyzje nie są wcale głupotą, gdyż żywność, która była traktowana jako coś pewnego, lokalnego mogła po prostu stać się elementem gry strategicznej. Wyeliminowanie produkcji żywności lokalnej, tak jak to się dzieje w wielu krajach w Europie dzięki różnym naciskom politycznym, agendzie klimatycznej tworzyć się może miejsce dla żywności zewnętrznej, nad którą mają pieczę sprawować globalne koncerny. Produkcja żywności ma być skoncentrowana w wybranych miejscach na świecie. Korporacje więc będą w ten sposób dystrybuować żywność, natomiast ten model da korporacjom, które zdominują rynek żywności niewyobrażalną władzę. A społeczeństwa będą musiały godzić się na takie warunki. Oporni więc będą wzięci głodem jak sugeruje red. Gromadzki, co potwierdza minister Ardanowski. A żywność nie będzie tańsza, gdyż brak lokalnej konkurencji spowoduje, że będzie trzeba przyjąć wszystkie warunki dostawcy żywności. A to będzie się wiązało nie tylko z wyższymi cenami, ale i politycznym uzależnieniem. Przypomina on o takich dramatach, które spotykają Afrykę. Niemcy maj tu odgrywać główną rolę, gdyż chcą oni wymieniać swoje produkty z niemieckiego przemysłu na żywność stamtąd pochodzącą. A to wskazuje na to, że nie ma to nic wspólnego z szaleństwem polityków tylko wyrachowaniem głównych reżyserów takiej polityki, którzy liczą z tego tytułu na ogromne zyski, a na dywidentę dla nich złożą się obywatele uzależnionej od obcej żywności “zjednoczonej” (w nędzy) Europy.




