Ugrupowania lewicowe w ostatnich 20 latach często zaczęły kurs odchodzenia od spraw społecznych, socjalnych pracowniczych, a niejednokrotnie także antywojennych, skręcając w kierunku “obyczajówki” czyli związków jednopłciowych, ogólnych spraw związanych z prawami osób LGBT czy też aborcją. Hiszpańska lewica wyłamuje się akurat bardzo mocno w sprawach antywojennych, nie chcąc łożyć dużych pieniędzy ani na NATO, ani na pomoc Ukrainie. Donald Trump w jednej ze swoich wielu tyrad zagroził wyrzuceniem Hiszpanii z NATO. Na przeciwległym biegunie racjonalności hiszpańskiej polityki znalazły się jednak sprawy aborcji, w której jak się okazuje hiszpańscy politycy zajmują stanowisko dalekie od rozumnego, opierające się o podejście mocno opresyjne.
Aborcja w konstytucji
Rząd Pedro Sancheza nałożył ostatnio również embargo na dostawy broni do Izraela, wspierając dzięki temu Palestyńczyków w Gazie i troszcząc się o ich życie, a jednocześnie ma zamiar wpisać do hiszpańskiej konstytucji prawo do aborcji. Największą co najmniej kontrowersję wzbudził fakt stworzenia listy lekarzy, którzy odmawialiby wykonywania tego typu zabiegów. To słusznie wzbudza protesty środowisk medycznych oraz obrońców wolności sumienia. Od początku dyskusji na temat aborcji trwa przecież spór o to kiedy zaczyna się ludzkie życie, a do tego czy w ogóle taki zabieg nie jest zabójstwem dziecka nienarodzonego. Tego typu decyzje mają rzekomo zapobiegać rozpowszechnianiu wprowadzających w błąd bądź sprzecznych z nauką informacji na temat aborcji.
Rozwiać wątpliwości Partii Ludowej
Opresyjność władzy polega również na tym, że rząd chce wywrzeć presję na Partę Ludową, która śmie nie chcieć się jednoznacznie określać jakie stanowisko zajmuje w tej kwestii. Przyczyną tego typu reakcji jest decyzja Rady Miasta Madrytu, która właśnie dzięki głosom Partii Ludowej oraz Vox przyjęła środek, który zobowiązywał kobiety do informowania ich o występowaniu czegoś takiego jak syndrom poaborcyjny. Prawo do jej wykonywania istnieje w Hiszpanii od 40 lat, co najpierw było wykonywane w wyjątkowych przypadkach, natomiast od 15 lat można tego dokonywać do 14 tygodnia, ale gdy lekarz zaleci to dla zdrowia kobiety także i w późniejszym okresie. To w zasadzie pozwala na dokonywanie tego bez żadnych ograniczeń. I jak widać próbuje się pacyfikować jakiekolwiek próby kwestionowania tego typu podejścia. W sprawie opracowania list lekarzy do władz lokalnych zwróciła się partia Sancheza, aby te opracowały “czarne listy” tych, którym taki proceder nie odpowiada.
Dyskryminacja
Lekarze naturalnie protestują wobec takiej polityki rządu. W Polsce jeszcze niedawno ujawniono fakt wykonywania takiego zabiegu na dziecku, które w było o wiele mocniej rozwinięte w brzuchu matki i doszło do protestów zarówno przeciwko lekarce która taki zabieg wykonała, jak i przeciwko “nagonce” jakiej została poddana. Twierdzono że krytyka kobiety, która wykonując swój zawód z dumą opowiadała o czymś co raczej powinno być tematem poważnym i nie powinno wzbudzać entuzjazmu jest dyskryminacją i polityczną nagonką. W Hiszpanii właśnie o takiej dyskryminacji mówią lekarze, którzy nie chcą wykonywać czegoś niezgodnego z ich sumieniem, a mają za to być ukarani stygmatyzacją. Przykładowo regiony najbardziej konserwatywne mają problem gdyż większość lekarzy ginekologów ale i szpitali odmawia wykonywania takich zabiegów. W odpowiedzi więc na takie stanowisko środowisk medycznych dochodzi do fiksacji hiszpańskiej lewicy, która wątpliwymi z punktu widzenia etycznego metodami próbuje nakłaniać ich do zmiany podejścia. Zmuszanie przy pomocy różnych metod do modyfikacji swoich poglądów, szczególnie gdy mówimy o życiu ludzkim nigdy nie będzie jednak skutkowało poddaniem się takim naciskom i potulnym wykonywaniem poleceń z góry. Spór będzie więc trwał.




