Piątek to dzień w którym Trump doprowadził do stołu dwóch przywódców skonfliktowanych niedawno ze sobą krajów – Armenii oraz Azerbejdżanu. Prawie 5 lat temu trwała między nimi tzw. wojna 44-dniowa o Górski Karabach. Wtedy to Rosja pośredniczyła między stronami w zakończeniu konfliktu. Natomiast w wyniku azerskiej ofensywy jesienią 2023 roku na Górski Karabach uciekło stamtąd kilkaset tysięcy Ormian, a 1 stycznia 2024 roku Separatystyczna Republika Górskiego Karabachu przestała istnieć. Aby całkowicie zakończyć napięcie między obydwoma stronami ale i samemu zyskać na tym strategicznie Donald Trump postanowił obydwie strony zaprosić do siebie aby doszło do zawarcia pokoju.
Z korzyścią dla Stanów
Naturalnie spotkanie to nie zostało zorganizowane z miłości do pokoju Trumpa ale z powodu tego, że kalkulował on doskonale swoje strategiczne interesy w tym regionie. Pokój został więc wynegocjowany w zamian za dostęp do kluczowego korytarza tranzytowego na Kaukazie Południowym. Ażeby dodatkowo połechtać próżność prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz utrwalić symbol dominacji w tym regionie jego kraju korytarz zostanie nazwany na cześć Trumpa. “Celem umowy jest złagodzenie długotrwałych napięć między oboma państwami, a także otwarcie regionu na większy rozwój gospodarczy — między innymi poprzez przyznanie Stanom Zjednoczonym długoterminowych, wyłącznych praw do wytyczenia nowego szlaku transportowego przez terytorium Armenii”. Szlak ma się nazywać TRIPP – czyli Szlak Trumpa na rzecz Międzynarodowego Pokoju i Dobrobytu. “Według starszego urzędnika administracji, projekt będzie realizowany pod jurysdykcją ormiańską, a Stany Zjednoczone wydzierżawią teren konsorcjum odpowiedzialnemu za budowę i zarządzanie”. Serwilizm ormiański jest chyba na podobnie wysokim poziomie jak w Polsce jeśli Trump twierdzi, że nie prosił o to aby szlak nazwano jego imieniem.
Pokojowa nagroda
Mówi się o tym, że Amerykanie uruchomili swoje dyplomatyczne moce aby starać się zakończyć konflikty na świecie. Trump próbuje przypisywać sobie zakończenie konfliktu kambodżańsko-tajlandzkiego, choć tam miano twierdzić, że nie jest to wcale zasługa amerykańskiego prezydenta. Najtrudniejsze sprawy jakie pozostają do rozwiązania jak piszą amerykańskie media to konflikt ukraińsko-rosyjski oraz izraelsko-palestyński, których konflikty zamienione w porozumienia pokojowe miałyby przybliżyć Trumpa do otrzymania Pokojowej Nagrody Nobla, o której miał marzyć od lat. Kolejny “gołąbek pokoju” ma więc szansę na tego typu zaszczyt. Teraz w tej sprawie kadził mu Alijew, który powiedział że “Kto, jeśli nie prezydent Trump, zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla?”. Dodał do tego, że dokonał on cudu w ciągu 6 miesięcy. Sam zainteresowany powiedział w holywoodzkim stylu, że “Trzydzieści pięć lat śmierci i nienawiści — a teraz nadejdzie czas miłości, szacunku i wspólnego sukcesu”. Jak wiadomo – pieniądz lubi ciszę, szczególnie gdy w grę wchodzi robienie biznesów. Teren więc został zabezpieczony, do tego rodzący nowe sprzeczności między poszczególnymi graczami. Zyskać może więc ten, który wszedł do gry, naturalnie jako zewnętrzny gracz ogłaszający się tym, który jako dobry wujek pogodził zwaśnione strony i kolonizując jedną z nich, ale poróżniając Azerbejdżan z Iranem oraz Rosją. Wygląda to trochę jak negocjacyjny prezent przed spotkaniem Putina z Trumpem na Alasce.




