Przed sobotnim szczytem w Kopenhadze trwają rozważania na temat tego czy Unia Europejska podejmie decyzję aby użyć mocniejszych argumentów przeciwko sojusznikom Rosji, którzy nie mają zamiaru ulegać tupaniu nóżką przez przywódców europejskich, chcących karać kraje, które zamiast działać na swoją szkodę, dbają o swoje interesy. Unia Europejska przyjmuje nie tylko rolę militarnego wykonawcę “strategii powstrzymywania” Rosji. Szczególny problem mają członkowie europejskiej wspólnoty, gdyż ostatnie masowe ostrzały Kijowa w celu niszczenia kolejnych miejsc gdzie produkowano uzbrojenie, uszkodziły być może nieprzypadkowo także siedzibę delegacji Unii Europejskiej. M.in. przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa stwierdził, że Unia Europejska nie da się zastraszyć. Agresja miałaby wzmocnić determinację Europy aby mogła ona stanąć po stronie Ukrainy.
Wywieranie presji
Kaja Kallas miała oznajmić, że wiele spraw stawia się na stół i należy dojść do porozumienia. To co robi Władimir Putin, którego uderzenia w obiekty o znaczeniu typowo wojskowym europejscy urzędnicy nazywają kpinami z wysiłków na rzecz pokoju i dlatego Kaja Kallas, z którą nie za bardzo chce ktokolwiek rozmawiać, powiedziała że jedyną metodą jest wywieranie na Rosję nacisków. Jednakże w jaki sposób można mówić o tym, że urzędnicy europejscy w jakikolwiek sposób w ogóle wkładają jakikolwiek wysiłek na rzecz pokoju jeśli wspierają oni uzbrojeniem Ukrainę i zanim jeszcze spotkali się z Trumpem w Waszyngtonie to twierdzili, że na żadne ustępstwa się nie zgodzą, pomimo że taki opór nie ma żadnego sensu, a później gdy przyszło do rozmów z prezydentem Stanów Zjednoczonych to okazało się, że przyszło im tylko przyjąć do zatwierdzenia to co podyktował im przywódca amerykański, traktujący ich jak uczniów. Patrząc jednak na skuteczność dotychczasowych 18 pakietów sankcji jak i poszczególne interesy krajów nie wiadomo co znajdzie się w 19 pakiecie. Mowa jest o tym, że “jako potencjalne cele rosyjski sektor naftowy, gazowy, finansowy i kryptowalutowy, a także tajną flotę , którą Rosja wykorzystuje do omijania pułapów cenowych G7 i stosowania taryf w celu ograniczenia dwustronnego handlu”.
Narzędzie zapobiegające obchodzeniu przepisów
Medialny mainstream zastanawia się więc czy narzędzia karające kraje, które można zaliczyć do niepokornych wobec gróźb nacisków choćby Kai Kallas zostaną w ogóle zastosowane. Gdyż dotychczas nigdy jak się okazuje takich narzędzi nie zastosowano, choć minęły już od wymyślenia ich dwa lata. Dotychczas firmy, które obchodziły sankcje miały często swoje siedziby w krajach zaprzyjaźnionych z Rosją. Mowa tutaj o takich krajach jak Chiny, Indie, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Turcja, Uzbekistan, Serbia oraz Wietnam. Zatwierdzenie takiego narzędzia może oznaczać, że można będzie zakazać sprzedaży, transferu oraz dostarczania towarów oraz technologii ułatwiających prowadzenie wojny przez Rosję.
Przeszkody
Od razu jednak pojawiają się przeszkody w tym aby tego typu sankcje wtórne można było w ogóle zastosować. Uważano je dotychczas za ostateczność. Jedne kraje mogą więc uważać, że warto je zastosować, a inne, że należy cały czas prowadzić dyplomację. W końcu do zatwierdzenia takich sankcji potrzeba jednomyślności. A tu od razu publicyści biorą pod uwagę Węgry i Słowację, które przecież korzystają z rosyjskich źródeł energii, a do tego Węgry stały się krajem, który objęty jest jedną trzecia inwestycji chińskich w skali całej Europy. Na tym więc etapie jest to praktycznie niemożliwe. Wreszcie przeszkodą są same Chiny, ich potęga oraz możliwości. Jak mawiają Duńczycy “Chiny zajmują cały wykres”, co dystansuje zdecydowanie kolejne kraje, które są na liście do ewentualnych sankcji jak Indie, Hongkong czy Turcja. Same Chiny dodatkowo powołują się na prawo międzynarodowe, które miałoby być w tym przypadku łamane. Guo Jiakun, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Chin miał powiedzieć, że “Chciałbym podkreślić, że Chiny zawsze sprzeciwiały się jednostronnym sankcjom, które nie mają żadnego uzasadnienia w prawie międzynarodowym i nie zostały zatwierdzone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ”. Ostatecznie ta wizja sankcji, będących cały czas papierowym tworem teoretycznym wygląda na rozważania będące przeprowadzane przez marzenia senne. I właśnie na tym ostatecznie się skończy, że bezsilna, podzielona Europa po raz kolejny nie będzie w stanie podjąć żadnej decyzji, pozostając z wizją świata w czasach, które niebawem będzie można nazwać “słusznie minionymi”, tak jak ponad 3 dekady temu oni sami nazywali identyczny sposób.




